Za wcześnie na handel. Ludzie jeszcze śpią.
Miejsce mimo wszystko ciekawe.
Może i niebezpieczne, ale to się wytnie. Czasami bywa przyjemnie.
Wciąż odnajduję tutaj całkiem odrębne od siebie strony tej dzielnicy. Co owocuje kolejnymi zdjęciami.
W dodatku zawsze znajdzie się trochę czasu na spacer z aparatem.
Cierpię na bezsenność. Siedzę do późnych godzin z komputerem na kolanach i w sumie to nic konkretnego nie robie... Jak tu spać jak Twój współlokator chrapie wniebogłosy - o ile można to nazwać chrapaniem. W dodatku dzień w dzień bez chwili odstępu.
Wracam do domu, zawsze z tą samą myślą. W końcu się porządnie wyśpię.
Zawsze spotyka mnie to samo rozczarowanie. O śnie mogę zapomnieć.
Jak nabrać siły by wytrzymać cały dzień na nogach?
Nie potrafię wytłumaczyć jak to robię, ale jakoś funkcjonuję. Najgorsze są początki, a później to już leci.
Ponownie przychodzi noc, ponownie to samo, nic się nie zmienia, pustka.
Gdy zostaje sam w mieszkaniu to dla zabicia czasu zabieram się za to co naprawdę lubię robić, czyli pho.
Pisząc tego posta leżę z komputerem. Zamknięty. Jedyne co mnie otacza to zupełna cisza.
Na początku ciężko było wytrzymać, teraz się już przyzwyczaiłem. Czas mi wtedy płynie znacznie wolniej. Mogę się zastanowić nad tym co chcę robić i co poprawić żeby było lepiej.
Teraz myślę o zdjęciach, ciężej mi się skupić, tracę wątek. Ale po chwili wszystko wraca do normy. Myślami wybiegam najdalej jak tylko mogę. Pomysły przychodzą raz lepsze, raz gorsze, jednak na żadne się nie decyduję.
Ostatecznie wszystkie uznaję za głupie.
Po dłuższej nieobecności do Krakowa wracać mi się nie bardzo chciało. Może to dlatego, że tylko na 3 dni. Mimo wszystko lubię tutaj przebywać, mam więcej swobody.
Nowy rok, nowe postanowienia, stare zdjęcia.
Foty głównie społeczności studenckiej, z którą mam styczność od października (pozdr.).
Od dłuższego czasu poluję na dobre szkło do mojej "KaSetki", na razie jednak kończy się na wzdychaniu, bo troszkę kaski brakuje...